teen vogue photoshoot

teen vogue photoshoot

środa, 4 lipca 2012

Hm. Dobranoc?

              A niech to szlag. Jak ja tu dawno nie pisałem. Wybaczcie, jeśli ktoś poczuje się urażony tym, co przeczyta poniżej. I nie życzę sobie, żeby ktoś potem zarzucił mi, że nie jestem prawdziwym fanem.

           A więc, od początku. Fakt faktem, zdania nie zaczyna się od "a więc", ale who cares, to nie jest szkoła, więc się nie czepiać. Ci, którzy mnie tutaj czytają, wiedzą, jak wielkim fanem One Direction jestem. A może raczej, jak wielkim fanem byłem.
          Tak. Kończy się moja przygoda z 1D. Mówię to z przykrością. Ale dla mnie to już nie jest zespół, na którym mogę się wzorować. To zespół jak każdy inny, popowy boysband. Moim zdaniem, stracili swoją wyjątkowość. Okej, spokojnie, bo wiem, że już się denerwujecie. Nie twierdzę, że to wina chłopaków. Ale są gwiazdami, a gwiazdy robią to, co każe im wytwórnia. Najwyraźniej wytwórnia naszych chłopaków postanowiła zrobić z nich maszynkę do kręcenia pieniędzy i robi wszystko, byle zarobić jak najwięcej. Sami przyznajcie. Kiedy ostatnio zrobili coś, co nie było reżyserowane? Kiedy ostatnio zachowywali się tak, jak na początku kariery, kiedy byli jeszcze sobą? Ja nie pamiętam.
         Teraz tylko trasy, koncerty, próby. Nic więcej. Fani? Istnieją, owszem, ale tylko jako falujący tłum w hali koncertowej. Ja nie widzę już tej piątki kochanych chłopaków, którzy są walnięci do granic możliwości. Widzę piątkę zblazowanych, sterowanych gwiazdek bez własnego zdania.
        Tak, może gadam, jakby przestało mi na nich zależeć. Tak w zasadzie trochę jest. Ale nie tylko przez ICH zachowanie przestaje się tym wszystkim interesować. Inną sprawą są spięcia między fanami. Widać to zwłaszcza na facebook'owych profilach. Directionerki najeżdżają na siebie, a potem wszystkie się dziwią że "lecą na nie hejty". No na Boga, jak się pieprzy głupoty, to nie ma się co dziwić. I te wszystkie, teatralne odejścia administratorek. To, że ktoś powiedział na Was złe słowo to nie jest koniec świata. Poczytajcie sobie komentarze na tym blogu, pod poprzednimi notkami. Wiele osób otwarcie twierdzi, że mnie nienawidzi i że jestem frajerem. A ja mam to gdzieś, bo najczęściej twierdzą to dziewczyny o poziomie inteligencji ślimaka winniczka, które szukają skandalu. Przykro mi, zły adres.
        No ale, wróćmy do tematu. Pomijając już fakt hejtów. Wszystkie, absolutnie wszystkie psychofaneczki działają mi na nerwy. Besty. Kwejki. Inne pierdoły. Wszystko o 1D. PO CO TO? Mam potem zaspamowaną tablicę i szlag mnie trafia, bo przez to jest coraz więcej antyfanów. Ale o tym już mówiłem. Bo, powiedzcie mi sami - co to jest za fanka/fan, który nie zna żadnej ich piosenki, albo zna tylko What Makes You Beautiful i twierdzi, że chłopcy "są śliczni". No motherfucker, co to ma być? Dla mnie to bezdenna głupota. Okej, nie twierdzę, że chłopaki z 1D nie mogą się podobać, bo owszem, mogą. Ale ktoś, kto "lubi" ich tylko dla tego, że są przystojni, niech nie nazywa siebie fanem, bo to profanacja.
      Nie chce mi się tłumaczyć, dlaczego podjąłem taką, a nie inną decyzję. Ale wolę być "fanem" One Direction sam dla siebie, w spokoju. Także, ten blog raczej nie będzie już funkcjonował.
Na koniec, chciałbym podziękować czytelnikom tego miejsca. Była z Was fajna grupka ludzi, których komentarze czytałem z przyjemnością. Wszystkim, którzy także tutaj życzyli mi śmierci, również dziękuje, bo Wasze kretyńskie komentarze dostarczały mi tematów na notki.
Amen.