teen vogue photoshoot

teen vogue photoshoot

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Directionerski świat paranoi.

Jestem znowu, z nowym tekstem i nową porcją nerwów. Tym razem chciałbym poruszyć co, co moim skromnym zdaniem, jakiś czas temu wywołało żywiołową dyskusję na facebookowych fanpage'ach One Direction.
Tutaj zwracam się bezpośrednio do grupy dziewcząt, które zeżarła zazdrość w kilku momentach. Pierwszym z nich była spora awantura o Danielle i Eleanor. Widziałem bardzo dużo komentarzy i wpisów, które świadczyły - delikatnie mówiąc, o tym że nie czujecie do nich zbytniej sympatii. Jeśli mam być szczery, te dziewczyny kipiały nienawiścią. Ja rozumiem, każdy z chłopaków może komuś imponować. Mi również imponują. Ale złapałem się za głowę, kiedy czytałem jak polskie fanki rzucają mięsem w Eleanor i Danielle tylko z tego powodu, że są z Louisem i Liamem. Próbowałem to zrozumieć, wlazłem w to tak głęboko, że głębiej się nie dało i wydaje mi się, że chociaż częściowo pojąłem o co chodzi. Fakt faktem, w innych krajach te dwie dziewuchy też mają mnóstwo antyfanek. Ale na litość faraona, mieszkam w Polsce i chcę skupić się na tym, co mnie otacza. W każdym razie... Widziałem kilkanaście wpisów, które w jawny i brutalny sposób obrażały zarówno Eleanor jak i Danielle. Zaczynało się w miarę delikatnie.
"Co on w niej widzi!?"
"Ze mną byłoby mu lepiej!"
Przeciwko takim komentarzom nie mam nic przeciwko. Rozumiem, zazdrość. Bo 99 procent fanek chciałoby być na ich miejscu. Ale potem widzę coś takiego:
"Wrrrr, nienawidzę tej szmaty!"
"Wygląda jak dziwka!"
"Jaka ona jest brzydka, ja pierdole".
Wybaczcie, ale menel spod sklepu ma więcej osobistej kultury. Tak jak już wspominałem, rozumiem że można być zazdrosnym. Nikomu nie zabronię również myśleć w ten sposób. Ale niestety, mam wrażenie że dziewczyny, które pisały takie komentarze, mają problem z połączeniem na linii mózg - palce. Bo zanim pomyślały o tym, co napisać, już potworzyły takie komentarze. Zanim mózg ogarnął o co chodzi, paluszki już powędrowały na klawiaturę i wyszło co wyszło. Zapomniały chyba, że na facebooku nikt nie jest anonimowy. I potem wielkie zdziwienie, bo ktoś ma do nich pretensje. Ja się temu nie dziwię. W chamski i wulgarny sposób obrażać osobę, o której nie ma się zielonego pojęcia? Tutaj też jawi mi się pytanie, czy taki ktoś może określać się mianem prawdziwego fana One Direction? Directionerom powinno zależeć na szczęściu chłopaków, prawda? A skoro Lou i Liam są z nimi już od dłuższego czasu, wyraźnie świadczy to o tym, że są z nimi szczęśliwi. I to powinno nam wystarczyć. Ich szczęście naszym szczęściem, czyż nie?
No cóż, jak widać nie. Nie wiem co ma na celu taka agresja w stosunku do tych dwóch biednych dziewczyn. Mówię, że są biedne, bo nie zrobiły absolutnie nic, co zasługiwałoby na takie ataki ze strony fanów One Direction. Nie rozumiem, jak można chować w sobie tyle nienawiści.
Inna, dużo świeższa sprawa. Ostatnio w sieci pojawiły się zdjęcia Harry'ego z Emmą. Osiemdziesiąt procent fanek przeżyło wtedy apokalipsę, zawał serca i rozstrój nerwowy w jednym. I znowu, tak jak w przypadku Danielle i Eleanor pojawiły się psychofanki, które nie zostawiły na dziewczynie suchej nitki, nie przebierając w obelgach. Wczoraj pojawiły się informacje o rzekomym związku Zayna. Czekam tylko z niecierpliwością, aż na tą dziewczynę posypią się wyzwiska. Bo jestem prawie pewien, że tak będzie.
Wiem, że duża część z Was, którzy to czytają myśli w sposób podobny do mojego. I za to chcę Wam podziękować, za to że macie mózgi i potraficie z nich korzystać oraz wykazujecie się kulturą.
Nie mam zamiaru walczyć z antyfanami, bo wiem że tej bitwy nie da się wygrać. To, co tutaj piszę, również nie jest wypowiedzeniem im wojny. Chciałbym tylko, gdyby któryś z nich to przeczytał, żeby zastanowili się nad swoją postawą i może choć troszkę ją zmienili. Przestali pluć jadem i wyzwiskami. Zostawili swoją opinię dla siebie, a nie zaśmiecali Internet chamstwem i prostactwem.



W komentarzach pod poprzednim wpisem pojawiła się prośba o to, żebym częściej pisał. Wiecie, to nie jest tak że codziennie wpadam na pomysł i od razu coś piszę. Podstawą moich tekstów są obserwacje, a one trochę czasu zajmują. Jeśli jednak chcecie, żeby moje teksty pojawiały się częściej, możecie podsunąć mi kilka pomysłów. Piszcie w komentarzach lub na twitterze (syriuszmm_pl), mogą to być pomysły na całe wpisy, pojedyncze pytania, cokolwiek. Chcę pisać o tym, co Was interesuję, bo nie piszę tego tylko dla siebie. Pozdrawiam Was i życzę udanej majówki ;)

O imaginach, opowiadaniach i komentarzach raz jeszcze.

Czołem czołem, kluski pod stołem. Dawno nie pisałem, ponieważ najzwyczajniej w świecie nie miałem na to czasu, jeździłem po świecie i odwiedzałem przyjaciół, więc mało czasu spędzałem przy komputerze. Ale już jestem i - ponieważ facebook jest przy mnie cały czas, mam mnóstwo tematów do pisania. Pisałem już o komentarzach pisanych przez psychofanki. Dzisiaj chciałbym napisać o czymś, w co sam się bawiłem, mianowicie o fanfiction.
Po pierwsze, muszę powiedzieć że ABSOLUTNIE NIE WYMAGAM od nikogo poziomu pisania, jaki reprezentuje sobą Tolkien, King, Prachett czy nawet Rowling. Nie każdy musi potrafić pisać w sposób literacki, a mimo wszystko próbuje swoich sił w pisaniu opowiadań. Wymagam jedynie poprawnego języka, kultury wypowiedzi i przestrzegania zasad ortografii. A w znacznej części tych opowiadań, przez które przebrnąłem, błędów było więcej niż w Windowsie. Bo przepraszam bardzo, ale jeśli ktoś pisze "ktury", "przyjaciułka", "ździwić się" czy inne tego typu wynalazki, to zastanawiam się gdzie ten ktoś był, kiedy rozdawali mózgi. Pomijam też fakt, że w 99 procentach serwisów blogowych istnieje funkcja sprawdzania tekstu. A nawet jeśli zdarzy się tak, że wasz blog tej funkcji nie oferuje, istnieją słowniki! Jezu. Okej, wszystko rozumiem - ktoś pisze na klawiaturze bardzo szybko, może zdarzyć się literówka. Nie dociśnie się jakiś klawisz, nie traficie w niego czy coś w tym stylu. Literówek się nie czepiam, bo wiem że czasami mi się również zdarzają. Ale błędy ortograficzne?! Jak bardzo trzeba być leniwym, żeby nie sprawdzić tego, co się napisało? Podobnie jest z dialogami i interpunkcją. Jeśli już ktoś pisze jakiś dialog, to niech używa myślników, przecinków, kropek i spacji. Bo owszem, zdarzyło się już, że "autorzy" takich opowiadań chyba stwierdzili, że są ponad zasadami i nie używają spacji. Dostałem wtedy ataku szału i umarłem. Teraz zmartwychwstałem i wciąż się denerwuję.
Pisałem, że wymagam poprawnego języka. Nie mam na myśli tutaj ortografii, o której wspomniałem wcześniej. Nie mówię nawet o poprawnym szyku zdania. Mówię o stylu, słownictwie. Wiele, naprawdę wiele opowiadań, zwłaszcza tych w stylu "bromance" jest straszliwie, przerażająco i apokaliptycznie wulgarnych. Ja rozumiem, czasami można w tekst wstawić przekleństwo, zwłaszcza w jakichś podbramkowych sytuacjach, w których znajdą się nasi bohaterowie. Ale - to pojawia się najczęściej w opisach seksu, ile można pisać "Harry pierdolił się z Louisem", "wsadził jej swojego wielkiego chuja", "spuścił się po czym ruchał ją znowu tak, że jęczała najgłośniej jak potrafiła". Chryste! Ludzie. Pomijając już fakt, że przeważnie piszą to napalone trzynastolatki. To po prostu jest niesmaczne! A nawet jeśli sama scena seksu, która już musi być, jest w miarę delikatna i romantyczna, użycie takich słów niszczy jej urok i sprawia, że czytając to, mam ochotę zwymiotować. Najczęściej takie opowiadania od razu wyłączam. Czasami komentuję, ale tylko wtedy kiedy autorka zdecydowanie przesadza. O, skoro już jestem przy komentowaniu takich "powieści". Przepraszam, jeśli zabrzmi to narcystycznie. Ale od dobrych kilku lat jestem związany z dziennikarstwem i literaturą i wydaje mi się, że mam pewne pojęcie o szeroko pojętym "pisaniu". Dlatego płakać mi się chce, kiedy po moim krytycznym komentarzu, w którym podam wszystkie za i przeciw, otrzymuję odpowiedź "Jak się nie podoba to nie czytaj" albo "Wypierdalaj stąd, w ogóle się nie znasz". Trochę się jednak znam. A skoro ktoś to publikuje i udostępnia w Internecie, mam prawo się wypowiedzieć.
Teraz wchodzę na grząski grunt. Dlaczego grząski? Bo nie wiem o co w tym chodzi. Mówię o tych "imaginach". Przeczytałem kilka. Wnioskuję, że jest to bardzo krótka forma literacka, która ma za zadanie uruchomić głębokie pokłady ludzkiej wyobraźni. Ale... hm. To tylko moje zdanie. Dla mnie to bez sensu. Są autorki, które piszą setki, tysiące tych imaginów. A nie prościej byłoby napisać opowiadanie? Zajmie tyle samo czasu, a będzie bardziej rozgarnięte. Śmieszą mnie te imaginy "+18". Chryste. Są beznadziejne, wulgarne, przesadzone i odrażające - w dużej części. Chyba tylko jeden znalazłem, który reprezentował sobą jakąś odrobinę romantyzmu.
Skoro już jesteśmy przy krótkich formach, zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz. Czytałem dzisiaj opowiadanie, które zawierało - uwaga, uwaga, ponad osiemdziesiąt rozdziałów. Fakt faktem, opowiadanie było napisane koszmarnie, ale przeczytałem, bo podobała mi się fabuła. Ale już w połowie zaczynałem gryźć kanapę ze złości. Szlag trafiał mnie, kiedy zamiast czytać ciągiem, musiałem co chwilę przełączać stronę, aby przeczytać kolejny rozdział. O ile prościej dla czytelników byłoby, gdyby opowiadanie zawierało osiem rozdziałów, zamiast osiemdziesięciu...? Jeśli już coś czytam, to chcę to traktować poważnie i przeczytać to w jednym podejściu. Tak jak książki.

A teraz coś, co mnie rozśmieszyło, czasami pozytywnie, a czasami... szkoda słów.

1. Rzeczywiście notki może nie oddają do końca sensu notki, no ale i tak jest lepiej niż na onecie, bo tam to klikasz na jedno a otwiera ci się coś zupełnie innego... No ale nieważne bo nie o tym chciałam pisać..

Notka nie oddaje sensu notki? Okej.

2. Na końcu dodam, że podziwiam Cię za to że potrafisz z taką otwartością pisać o tym że lubisz 1D. Naprawdę nie wielu jest takich rodzynków wśród kilkudziesięciu tysięcy polskich fanek. Dziękuję Ci bardzo jeżeli to przeczytałeś, bo troszkę się rozpisałam. Pozdrawiam, Katy.

Dziękuję za miłe słowa. Droga Katy, przeczytałem i cieszę się że tak fajnie się wypowiedziałaś!

3. Ja czytając twoje teksty sama mam wrażenie , że sam jesteś takim hejterem. Gadasz o tych rozwydrzonych nastolatkach , a im przecież chodzi o to, żeby zwrócić na siebie uwage. Brawo, w tym starciu przegrywasz 1:0 .
Właściwie nic o tobie też nie wiem, ile masz lat, skąd jesteś, pytam też o hobby i takie tam róŻne poglądy. Podziel się z nami i UDOWODNIJ ZE NIE JESTEŚ HEJTEREM!


Drogi anonimku. Nie jestem hejterem. Zobacz, jak wiele osób ma podobne do mojego zdanie. Jak wiele osób takie "rozwydrzone nastolatki" irytują. I sam przyznaj, że coś w tym musi być. Jeśli Ciebie to nie irytuje, w porządku. Nie przegrywam w tym starciu 1:0. Wygrywam, skoro kilkadziesiąt osób mnie popiera i twierdzi, że mam rację. Pytasz o wiele rzeczy. Nie widzę przeszkód, żeby na te pytania odpowiedzieć! Ile mam lat? 21, wyglądam na mniej. Hobby? Literatura, dziennikarstwo, fotografia i sztuka. Poglądy? Zależy jakie. Jestem agnostykiem, jestem apolityczny i jestem tolerancyjny jeśli chodzi o sprawy takie jak orientacja, narodowość, kolor skóry itd. Proszę bardzo. Więcej konkretów, więcej odpowiedzi.

4. Chciałabym ci uświadomić, że pisząc takie rzeczy na inne osoby przykładowo piszące takie komentarze jak przykład powyżej, sam stajesz się jak to nazywasz "hejterem". Różnica polega na tym, że używasz innego języka. Bez wulgaryzmów. Ten komentarz nie miał na celu, wszczynać wojny. Chciałam ci tylko uświadomić, twoją nieświadomość w popełnianiu podobnego błędu. Powtarzam PODOBNEGO. Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszym blogowaniu. :)

Dziękuję że mi uświadomiłaś moją nieświadomość, odpowiedź powyżej. Nie wszczęłaś wojny. Wojny nie prowadzę z nikim, nie jestem z NATO.

5. Katy napisała: Zadam ci tylko jedno pytanie. Gdzieś ty był przez całe moje directionerskie życie? JA CIĘ!! Człowieku jestem pod mega wrażeniem. Genialne podejście i wgl.Gdzie ja byłem?

O Chryste, nie wiem. Nie mam pojęcia, pewnie szwędałem się gdzieś po świecie! :D

6. Maćku, urzekła mnie Twoja historia... Ale tak btw... Po jakiego ciula to tu piszesz? :D

Żeby podzielić się z innymi moją opinią. Tak sądzę. A jaki jest powód blogowania?

7. Jak mnie np.dupa swędzi to też mam Ci to pisać?

Anonimku, jeśli sprawi Ci to przyjemność, proszę bardzo, ale nie licz że coś na to poradzę.




czwartek, 26 kwietnia 2012

Krew się polała.

Cytując znanego klasyka polskiego - "Dżizas kurwa ja pierdolę". Bo moim zdaniem to najodpowiedniejsze określenie tego, czego jesteśmy ostatnio świadkami. Przynajmniej ja. Otóż.
Ostatnimi czasy namnożyło się mnóstwo osób, które można określić jednym słowem, ale jest tak wulgarne że nie będę tego słowa używał. Zamiast tego określmy ich powszechnie znanym i używanym słowem "antyfani" oraz "haters". Tak tak tak, właśnie o Was mówię. Nie tylko o tych, którzy "hejtują" tego bloga i mnie osobiście, bo to mam w nosie i jakoś niezbyt się tym przejmuję, bo każdy kto w jakiś sposób udziela się publicznie, musi liczyć się z krytyką. Och, na litość boską, jakbym chciał nazwać to wszystko krytyką. Ale niestety nie da się.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Pod poprzednim postem pojawiło się mnóstwo komentarzy odnośnie mojej osoby, tych negatywnych. Rozbawiło mnie to bardzo, bo - poprawcie mnie, jeśli się mylę - jakim cudem ktoś wypowiada się o mnie, skoro nigdy nie widział mnie ani ze mną nie rozmawiał? To zabawne. To co piszę to czyste fakty okraszone moją opinią. Więc nie wiem jakim cudem ktoś wypowiada się na temat, którego nawet nie poruszyłem w poprzednim wpisie. Chyba czegoś nie rozumiem, ale mam to w nosie.
Antyfani... O Boże. W przypadku One Direction sprawa jest wyjątkowo prosta. Chłopaki śpiewają, mają miliony fanów i robią karierę. Dla większości antyfanów to wystarczający powód, żeby nazwać ich pedałami, gejami, ciotami, debilami, chu*ami i tego typu wynalazkami. Nie wierzę, że któryś z antyfanów zadał sobie tyle trudu, żeby poznać zespół, który padł ich ofiarą. Nikt mi nie wmówi, że ci ćwierćinteligenci przesłuchali całą ich płytę. Że przeczytali COKOLWIEK o chłopakach. Nie. Bazują na zdjęciach i fakcie, że miliony osób na świecie (jak mówi facebook, jest to ponad pięć milionów fanów) lubią ich muzykę i to, co sobą reprezentują. Nie będę pisał tutaj o zazdrości, bo nie jestem jednym z antyfanów i nie mam pojęcia zielonego, co siedzi w tych ich skretyniałych głowach. Dlaczego mówię, że to idioci? Bo człowiek inteligentny i "obyty" w świecie nie będzie negował czegoś, co mu się nie podoba. Dobrze, rozumiem gdyby - w tym wypadku - One Direction obrażało jego przekonania moralne, polityczne lub religijne. Ale motherfucker, w którym miejscu oni obrażają kogokolwiek?! Powtórzę, człowiek inteligentny potrafi uszanować poglądy i gusta innych ludzi, i nawet jeśli mu się to nie podoba, zachowa swoje zdanie tylko i wyłącznie dla siebie, ewentualnie wda się w rzeczową dyskusję mającą na celu poznanie zdania drugiej osoby. Wiem wiem, to mrzonki i idylliczne wymagania wobec antyfanów, ale wymagam jakiejś kultury z ich strony. Ale niestety nie mogę nigdzie jej doświadczyć. Znalazłem dzisiaj facebook'owy profil o nazwie "Jeb*ć One Direction". Już po samej nazwie można stwierdzić, że inteligencji tam za grosz. Antyfanowskich profili na facebook'u jest zatrzęsienie, najczęściej liczba lubiących nie przekracza stu osób. Okej, rozumiem że można nie lubić tego zespołu. Można się nim nie interesować. Zapewne ludzi, którzy nie lubią lub po prostu nie znają 1D jest dużo dużo więcej, ale łudzę się, że są to ludzie inteligentni i rozgarnięci, którzy - tak jak wspominałem wcześniej - potrafią zachować swój osąd dla siebie i nie biegają w kółko, nie machają rękoma i nie krzyczą "jeb*ać One Direction".
Dlatego właśnie określenie "antyfan One Direction" kojarzy mi się jak najbardziej negatywnie i nie potrafię szanować takich ludzi, nawet jeśli bardzo się staram. Bo ktoś, kto ma pajęczynę zamiast mózgu nie może być szanowany. Ktoś, kto nie potrafi uzasadnić swojego zdania, też nie. Bo wybaczcie, jeśli się mylę, ale wydaje mi się że "bo to są pedały i geje" nie jest żadnym, absolutnie żadnym uzasadnieniem.
Zdaję sobie sprawę z tego, że poniżej zaraz posypią się "hejty" w moją stronę, bo niestety nauczyłem się na przykładzie poprzedniego postu, że to co tu piszę jest dla wielu osób niewygodne lub uświadamia ich, że piszę właśnie o nich. Najbardziej rozbawiło mnie to, że omijam wojsko szerokim łukiem i powinienem pisać o czymś męskim. Dobrze, pójdę do wojska, nażrę się białka, zacznę chodzić na siłownię, zamienię mózg na szarą papkę zeżartą narkotykami i alkoholem, ubrudzę się smarem i będę pisał o tym, jak bardzo nienawidzę jakieś drużyny piłkarskiej. Nie, dziękuję. Będę pisał o tym, co mi się podoba. Nie każdy musi być zidiociałym dresem z łańcuchem okrętowym na szyi. Ktoś musi mówić o rzeczach, które wymagają jakiegokolwiek myślenia. I nawet jeśli zabrzmiało to narcystycznie - tak właśnie będę robił. Jeśli masz zamiar mnie krytykować, zrób to solidnie i z użyciem mózgu. Pozdrawiam i życzę miłego popołudnia ;)


Dla wszystkich którzy określają się mianem antyfana.

piątek, 20 kwietnia 2012

Psychofanki niszczą nam opinię.

Dobra, czas się trochę podenerwować. Wstałem sobie dzisiaj, rano, jak to przeważnie rano ma miejsce, zjadłem wielkie śniadanie i z kubkiem kawy zasiadłem przed laptopem. Szczerze mówiąc, żadnych nowości się nie spodziewałem, bo od jakiegoś czasu wszystko, co pojawia się na tablicy mojego facebook'a ma związek tylko i wyłącznie z One Direction.
I tym razem się nie zdziwiłem, bo przewijając kilka stron newsów, widziałem tylko linki do zdjęć, zdjęcia czy screeny z Twittera, związane z 1D. Przeważnie nie przeglądam każdego nowego zdjęcia, jakie się pojawi, wystarczą mi miniaturki. Ale postanowiłem poczytać komentarze pod zdjęciami. O zgrozo, nie wiem co mnie podkusiło, ale wkrótce skakałem na fotelu w szale złości. Motherfucker! Mało mnie szlag nie trafił, kiedy pod prawie każdym zdjęciem widziałem identyczne komentarze.
"Słodki! *_*"
"<3"
"Ruchałabym" - to to już jest przegięcie pały. Wulgarne, prostackie i ogólnie rzecz biorąc wiocha.
"JEZUUUUU!"
"*________*"
No błagam. Co to ma być? Komentarz? Komentarz, wg. definicji jest krótką i zwięzłą wypowiedzią na przedstawione zagadnienie, zjawisko lub postać, zawierającą obiektywne spostrzeżenia ściśle powiązane z przedmiotem przedstawionym.

O przepraszam, ale chyba nie zrozumiałem. Wydaje mi się że "JEZUUUU!" ani tym bardziej "*___*" nie jest spostrzeżeniem ściśle powiązanym z przedstawionym przedmiotem. Okej, może dla kogoś Liam, Harry (bo tu takich komentarzy jest najwięcej), Zayn, Lou czy Niall to są współcześni Mesjasze lub Jezusowie, ale wydaje mi się to mocno naciągane i wręcz przesadzone. Ale może ja się nie znam i nie jestem w temacie.
Dobrze, zrozumiem okrzyk zachwytu o treści "O Boże!". Przymykam na to oko. Ale "*______*" ?! Fucking fuck, co to jest?! Gwiazdka, podkreślenie, gwiazdka. To jakiś język html? Ktoś bawi się w programowanie? Oh, jakbym o tym marzył. Ale nie. Najczęściej jest to reakcja skretyniałych psychofaneczek, które są zbyt głupie by napisać coś inteligentnego. A zamiast zamknąć japę, muszą coś napisać, więc piszą cokolwiek, byle tylko coś napisać.
Mój facebook dostarcza mi tyle ciekawych przykładów, że mógłbym tu pisać i pisać. Albo Twitter. No matko kochana. Przez pewien czas poddawałem się zasadzie "follow for follow", więc dodawałem do obserwowanych każdego, kto obserwował mnie. Ale w momencie, w którym co dwadzieścia minut przybywało mi pół miliona tweetów jednej osoby, zrezygnowałem. I wszystkie z nich były tak głupie i zupełnie bezsensowne, że swędziały mnie zęby. Co mnie obchodzi to, że ktoś siedzi na lekcji a dziewczyna przed nim drapie się po głowie. Co mnie obchodzi to, że ktoś zapomniał piórnika albo że "siedzi i je jabłko". Ja wiem że Twitter miał służyć takim celom, ale to już jest gruba przesada. Ktoś, kto pisze tam z prędkością tysiąca postów na sekundę, nie może być normalny i z pewnością nie powierzyłbym mu funkcji niańki moich dzieci. O ile takowe kiedykolwiek będę posiadał.
Nie mam nic przeciwko dzieleniu się z całą ludzkością świata własnym życiem. Żyjemy w takich czasach, w których nie ma prywatności. Ale jeśli niedługo ludzie nie zaczną pisać na Twitterze, że - dajmy na to - robią kupę, bardzo się zdziwię. Naprawdę. I to są w większości młodzi ludzie, którzy powinni być przyszłością Polski. Ale idąc dalej tym tropem - w takim razie to państwo zdycha w oczach.
Właśnie odświeżyłem facebook'a. Chryste. W ciągu dwudziestu minut pojawiło się kilka stron nowych postów. Kto to pisze?! Jakie to jest... to już chyba jakieś uzależnienie. Albo wojny na zaczepki. Boże! Większej głupoty jeszcze nie spotkałem. A warto zauważyć że znam kilku Amerykanów.
Po raz czterdziesty trzeci widzę to samo zdjęcie dodane w przeciągu godziny. Zaraz, to raz nie wystarczy? Trzeba dodać to milion dwieście tysięcy razy? Dla każdego z użytkowników facebook'a osobno, tak? Bo jeśli jest inaczej, to ja nie widzę w tym najmniejszego sensu.
Udało mi się ostatnio porozmawiać z dziewczyną, która podawała się za directionerkę. Na moje pytanie, co ceni sobie w chłopakach z One Direction najbardziej, z całą stanowczością i powagą odpowiedziała, że są ładni. Proszę, wyobraźcie sobie moją minę kiedy to powiedziała. Szczęście chyba jej dopisywało, bo wokół było mnóstwo ludzi, więc nie mogłem wydrapać jej oczu i wrzucić ich do studzienki kanalizacyjnej.

czwartek, 19 kwietnia 2012

Let the war begin.


       Ponieważ – nieskromnie mówiąc – spodobało się Wam to co piszę od czasu do czasu na facebook'u, postanowiłem zebrać to wszystko w jednym miejscu i pisać, w miarę możliwości, systematycznie. Czego postaram się trzymać, ale różnie to w życiu bywa. Praca, dom, znajomi, to wszystko zabiera czas i po prostu mogę nie zdążyć czegoś dopisać. Mógłbym niby pisać na Twitterze, ale wolę blogi. Są jakieś takie trwalsze. Dobrze, już się pochwaliłem, chylę czoło i biorę się do pisania.
O czym chcę tu pisać? Cóż, o czymś co Was interesuje. Oczywiście przeważać tutaj będzie One Direction, ale chciałbym też pisać o Was. O Waszym życiu, o Waszych problemach czy przygodach. W komentarzach możecie zostawiać pytania, wysyłać je do mnie na maila czy nawet zostawiać je na tych cholerstwie zwanym Twitterem. Nie obiecuję że odpowiem na wszystkie, będę je wybierał, ale te najciekawsze na pewno znajdą odpowiedź. Nie chcę też żeby to było jakieś sztywne. Będę starał się odpowiadać pół żartem, pół serio. Możecie pisać do mnie o wszystkim. Nawet o tym, że nie wiecie co chcecie zjeść na obiad czy o tym, że potknęliście się na chodniku i denerwuje Was stan polskich dróg dla pieszych. Cokolwiek.
Może na początek trochę ode mnie. Pytanie, odpowiedź, pytanie, odpowiedź. Wygrzebałem tu jakieś stare pytania, wyjęte z rozmów czy komentarzy.

Kim jesteś?
O Chryste, ale pytanie. Człowiekiem, to chyba oczywiste... Jestem zwykłym chłopakiem, porządnie walniętym ale podchodzącym do życia z dużą dawką humoru. Oczywiście, mam swoje problemy i muszę sobie z nimi radzić. Ile mam lat, nie powiem, wyglądam na mniej! 

Dlaczego słuchasz 1D?
Jeeeezu, dajcie spokój. Słucham, bo lubię, bo cenię, bo szanuję. Nie jestem żadnym pochrzanionym psychofanem z sieczką w głowie, nie jestem napaloną na ładne mordki trzynastolatką! Jestem fanem, i tyle! Zatkało? I dobrze.

Jak reagują Twoi przyjaciele na to że słuchasz One Direction?
Zaraz zaraz... a jak mają reagować przyjaciele? Ci prawdziwi to szanują, część z nich podziela moje zainteresowanie zespołem. Znajomi – no tu już jest trochę bardziej skomplikowana sprawa. Część z nich zasugerowała mi że powinienem się leczyć. Chrzańcie się! Inna część podchodzi do tego z pobłażliwością, sztuczną jak cycki Dody. Chrzańcie się! Jeszcze inni otwarcie się z tego śmieją. Fuck off. Nie podoba się? Nie mój problem! Idźcie być bezużyteczni gdzie indziej!

Jak reagujesz na „haterów”?
A jak na nich reagować? Motherfucker, to idioci. Najczęściej są to ludzie którzy nie mają bladego pojęcia o mnie ani o tym, co „hejtują”. Gadają, bo muszą, a że guzik wiedzą, to inna sprawa. Olewam ich albo się z nich nabijam. Wolę drugą opcję, lubię się kłócić z kretynami, to takie zabawne!

Nie jesteś za stary na słuchanie One Direction?
Hahaha. Nie. 

Który z chłopaków jest Twoim ulubieńcem?
Jezu drogi. Oni są zespołem. Nie mogę mieć jednego ulubionego, bo tworzą jedność. Ale jak już muszę ich rozdzielać, to biorąc pod uwagę wiele czynników, wygrywa Horan. Bo żre tyle co ja i ma kolor włosów za który dałbym się pokroić. I ma fajne buty. Lubię dobre buty.

W szkole śmieją się ze mnie, że słucham One Direction. Jak mam sobie z tym poradzić?
Koleżanko, pieprzyć to! Bądź dumna z tego że jesteś directionerką. A to że się śmieją pokazuje tylko ich skretynienie. Gdyby mieli coś w głowie, uszanowaliby Twój wybór i zamknęli jadaczki. A jeśli olewanie nic nie da, zapytaj czego oni słuchają i sama śmiej się z ich ulubionych zespołów. Jak Hammurabi, oko za oko, ząb za ząb. 

Kocham Louisa, to już robi się chore. Nie mogę przestać o nim myśleć!
Stop stop stop. Nie kochasz go. Jak można kochać kogoś, kogo się nie zna? Nie przyjmuję takiej opcji. Może Ci się podobać, może Cie fascynować, pociągać. Może Ci imponować. Ale nie kochasz go, więc ogarnij się i znajdź sobie chłopaka. A jak to nie pomoże, zajmij się hodowlą marchewki.